Wiara w wersji light

Wiara w wersji light

Z niepokojem w sercu obserwuję zjawisko zalewania nas falą wartości, które z założenia mają być lekkie, łatwe i przyjemne. I prawie dla nas dobre. Dla naszego zdrowia i życia. Jak grzyby po deszczu pojawiają się coraz to nowe cud-produkty „light”. Jesteśmy zachęcani do wybierania wszystkiego, co jest pozbawione składników odżywczych, za to bogate w pseudowartości. I jest pełne zwodniczych pułapek. Konserwantów, ulepszaczy i innych związków chemicznych, które ze zdrowiem niewiele mają wspólnego. Wiadome jest już bowiem, że coś, co jest opatrzone napisem „light”, wcale nie sprzyja diecie. I może nawet powodować problemy z zaśnięciem, a także niestrawność oraz biegunkę. Zdarza się również, że nieuczciwi producenci oznaczają produkt jako „light” a tymczasem nie ma on w sobie ani mniej kalorii, ani tłuszczu, i jest zwyczajną podróbką oryginału.

Podobnie zaczyna być z naszą wiarą. Coraz częściej możemy spotkać się z jej spłycaniem. W imię tolerancji dla tych, którym nie wyszło. Lub którzy mają do niej mniej cierpliwości. Za wzór zaczynają być podawane rozbite rodziny, które mimo zawirowań życiowych, potrafiły zbudować nowe w nowych związkach. Niesakramentalnych, lecz pełnych miłości. I wartości. Ale w wersji „light”. Bez wysiłku, bez wyrzutów sumienia, bez zasad. Rodziny wielodzietne spycha się na margines, bo muszą ustąpić miejsca nowemu. Wyzwolonemu. Nowoczesnemu. Nie-moherowemu. Sutanny i habity stają się coraz częściej obiektem kpin i zdarza się, że są wyśmiewane przez przypadkowych przechodniów – na stacji benzynowej, przejściu dla pieszych, w autobusie. Dlatego coraz rzadziej możemy rozpoznać księży na ulicach.

I sami jesteśmy temu winni. Bo odpuściliśmy. I przestaliśmy walczyć. O Kościół. O nas. Dlatego już nawet w samym Kościele zaczyna być widoczny rozłam – na tzw. reformatorów i postępowych myślicieli z jednej strony, i trwających niezłomnie w swoich konserwatywnych poglądach pobożnych katolików z drugiej. Ci pierwsi zarzucają drugim zacofanie i brak otwartości na zmiany. Drudzy pierwszym odchodzenie od nauki Jezusa. I zapomina się w tym wszystkim, że najważniejszy jest Bóg w Trójcy Jedyny. Że to On powinien być na pierwszym miejscu i wszystko, co sprawia, że tak nie jest, prowadzi do podziału i niezgody. Awangarda i własny pomysł na wiarę „light” są zgubne, zwłaszcza dla ludzi, którzy dopiero poznają Boga. I działa tak samo jak przywiązywanie się do symboli, osób czy miejsc, zamiast do Boga. Nawet jeśli przyciągnie się ludzi do Kościoła lansem i lightowym podejściem do nauczania Jezusa, to to na pewno w tym Kościele nie zatrzyma ich na dłużej. Ich serca pozostaną puste i spragnione. Bo tylko przyjęcie Słowa do końca, a nie tylko do pewnego stopnia i na chwilę, może zaspokoić głód wiary i miłości.

Bo Pan Jezus  zbawił nas całkowicie, a nie tylko trochę. I leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości. Zupełnie, a nie tylko połowicznie. Przynoszono do Niego wszystkich cierpiących, których dręczyły rozmaite dolegliwości, opętanych, epileptyków i paralityków, a On ich uzdrawiał. Nie trochę i nie prawie, lecz do końca. Tam, gdzie szedł, nauczał z mocą i odwagą, a nie szeptem i po kryjomu. I w Jego nauce nic się nie zmieniło do dzisiaj. Jest taka, jaka była, i nawet przecinek nie zmienił w niej swojej pozycji. W Kanie Pan Jezus przemienił wodę w wino we wszystkich stągwiach, a nie tylko w niektórych. A gdy czas się wypełnił, wszedł na Golgotę. Na sam szczyt, a nie tylko do połowy. I oddał za nas całe Swoje życie, a nie tylko częściowo. Dlatego nasza wiara nie może być „light”. Tak jak nie można być tylko trochę chrześcijaninem i katolikiem. Uczeń Jezusa nie może zadowolić się półśrodkami. Musi przyjąć Słowo Boże do końca. Radykalnie. Bez spłycania Jego wartości i bez kompromisu. Bo każde dopasowywanie Go do okoliczności i do tzw. postępu cywilizacyjnego, kulturowego, czy społecznego, to wbijanie kolejnych gwoździ w Święte Rany. I podkopywanie fundamentów Kościoła. 

 

To nie gwoździe Cię przybiły, lecz mój grzech 

To nie ludzie Cię skrzywdzili, lecz mój grzech

To nie gwoździe Cie trzymały, lecz mój grzech
Choć tak dawno to się stało widziałeś mnie…