Ten (nie)potrzebny celibat

Ten (nie)potrzebny celibat

Niedobrze mi się już robi, gdy czytam i słucham tych wszystkich sporów wokół celibatu. Że niepotrzebny, że ogranicza człowieka, że więcej szkody przynosi niż pożytku. I że ksiądz to przecież też jest homo sapiens i swoje potrzeby ma. Musi się wyżyć. Seksualnie. W takich momentach zawsze w duchu oburzam się i z ironią gratuluję autorom co niektórych wypowiedzi sprowadzenia potrzeb egzystencjalnych ludzi, jakby nie było istot najinteligentniejszych na Ziemi, do najniższych instynktów i pierwotnych zachowań. Zwolennicy przytoczą całą listę fachowych publikacji potwierdzających, że bez seksu nie da się żyć. Zwłaszcza ci, którzy nie chcą bez niego żyć. Bo lubią seks i ten seks stał się sensem ich życia. A oni tego nawet nie zauważyli…

Celibat… koloratka… Czy są w ogóle potrzebne…?

Pewien mężczyzna zajmował kierownicze stanowisko w dużej korporacji. Za chwilę miał spotkać się z zarządem i przedstawić na nim to, nad czym pracował przez ostatnie pół roku. Nową strategię rozwoju firmy, plan finansowy i restrukturyzacyjny, różne tabelki i wyliczenia, w których tylko on wiedział o co chodzi. Tuż po spotkaniu z zarządem zaplanowane było spotkanie z głównym inwestorem, do którego w szczególności te dane były adresowane. Od jego pozyskania zależało „być” albo „nie być” korporacji. Ale także „być” albo „nie być” jego samego. Gdy przygotowywał rzutnik i materiały, zadzwoniła jego komórka. Ze szkoły. Spojrzał na zegarek – dochodziło południe. Odbierając telefon zamarł. Dzwoniła wychowawczyni jego 16-letniej córki. Ze szpitala. Julia zasłabła na lekcji i straciła przytomność. Potrzebna jest zgoda matki lub ojca na przeprowadzenie bardziej inwazyjnych badań. Do matki nie mogą się dodzwonić, dlatego proszą jego o przybycie do szpitala. Jak najprędzej. Podejrzewają tętniaka. Oczywiście, za chwilę tam będzie. Roztrzęsiony chwycił marynarkę i wpadł do prezesa. Nie może… nie teraz… musi… do szpitala… córka… mój Boże, ona może umrzeć…! Sprawy firmy wydały mu się odległe od niego o całe lata świetlne. Nie myślał już o inwestorze i przyszłości firmy, o tym, że może stracić pracę. Czymże to były w porównaniu z takim nieszczęściem! Skupił się wyłącznie na słowach nauczycielki. Szpital… Julka… tętniak… Kluczyki! Gdzie te cholerne kluczyki do samochodu? Są, w kieszeni! Do szpitala dojechał ledwo żywy, bo nie dość, że prowadził cały w nerwach, to jeszcze gonił przez miasto swoją toyotą jak szalony. Wpadł na OIOM, podpisał dokumenty i zgodę na operację. Lekarz, dodając mu otuchy, poklepał go po ramieniu. Będzie dobrze, Julka jest w dobrych rękach…

A gdyby zamiast: „zajmował kierownicze stanowisko w dużej korporacji” wstawić: „sprawował funkcję proboszcza w jednej z parafii w mieście”? A zamiast: „spotkać się z zarządem” – „pojechać do szpitala udzielić ostatniego namaszczenia umierającej kobiecie”. W wersji z celibatem ten ksiądz z pewnością zrobiłby to, do czego został powołany.  W wersji bez celibatu to byłaby jego zwykła praca i masa przeszkód, które próbowałyby go zatrzymać.

Dlatego potrzebni są nam święci kapłani. Oddani w całości Bogu i Jego Kościołowi. Żyjący w celibacie, by bez żadnych obciążeń i rozproszeń służyć nam do końca i w każdej sytuacji. Bogu niech będą dzięki za Nich!

I wiecie co? Bez seksu da się żyć. Powiem więcej – w momencie, kiedy ciało i żądze przestają rządzić umysłem i sercem, to dopiero wtedy człowiek zaczyna być naprawdę wolny. Godne polecenia wszystkim, którzy chcą i mogą (lub powinni) żyć bez seksu.