
Moje ziarnko gorczycy
Gdybym mogła choć na chwilę znaleźć się razem z nimi. W łodzi, z której On uciszył wicher i fale. I pośród ludzi, wśród których rozmnożył chleb. Gdyby choć na chwilę dane było mi być w Kanie i na Taborze. I gdybym na własne oczy mogła zobaczyć, jak kroczy po wodzie. I gdyby to do mnie powiedział, żebym po tej wodzie do Niego przyszła. Gdybym widziała te wszystkie Jego cuda. Nie bałabym się. Uwierzyłabym. Nigdy bym nie zwątpiła. Nie potrzebowałabym, jak Tomasz, dotykać śladów po gwoździach na Jego dłoniach. I nie zaparłabym się jak Piotr… Wszystko byłoby prostsze. Nie musiałby mówić do mnie, że jestem małej wiary. Bo moja wiara przenosiłaby góry! Gdyby tylko…
Gdyby… Jak łatwo jest mi się usprawiedliwić słowem „gdyby…”
Przychodzisz do mnie w ubogim, chorym, smutnym lub samotnym. Żal chwyta mi serce. Chcę pomóc, lecz „gdyby” sprawia, że często odwracam wzrok. Gdybym miała więcej czasu, więcej środków, mniej na głowie… mogłabym więcej, bardziej, mocniej. Wychodzisz mi na przeciw, a ja widzę w Tobie tylko Ogrodnika. Wołasz mnie po imieniu, lecz moja pycha zagłusza Twój głos. Uciszasz wichury mojego życia, pomagasz w codziennych sprawach, wyciągasz rękę na ratunek, a ja przypisuję to wszystko sobie. Mojej bystrości, przewidywalności i mądrości. Zapraszasz mnie do Kany i na Tabor a ja bezsilnie tkwię w miejscu. Ze strachu, bo może zobaczę coś, co zmusi mnie do zmiany całego mojego życia. I choć narzekam na nie i bywam nieszczęśliwa, to trzymam się kurczowo tego życia, jakbym bała się, że je stracę. Boję się. Zwyczajnie się boję. Boję się cierpienia. I prawdy o sobie. Lecz gdybyś tylko stanął przede mną, tak jak wtedy przed nimi, tuż po Zmartwychwstaniu, i powiedział „Pokój Wam!”, przestałabym się bać. Na pewno. Gdybyś tylko…
Panie, uwolnij mnie od mojego „gdyby”. Daj mi wiarę, jak ziarnko gorczycy. Okaż moc w mej słabości i weź całe moje życie w Swoje dłonie. I zrób z nim, co chcesz. Pomóż mi wyrwać z korzeniami morwę moich przyzwyczajeń.
Apostołowie prosili Pana: «Przymnóż nam wiary!» Pan rzekł: «Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: „Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze!”, a byłaby wam posłuszna.» (Łk 17, 5-6)
Bardzo wartościowy wpis.
Od razu po pierwszym akapicie miałam takie skojarzenie:
Gdybym w łodzi nie widziała tylko starego rybaka, a bliźniego…. gdybym to do niego szła, nie po wodzie, a z dobrym słowem, pomocnym gestem, gdybym dowodu na istnienie Boga nie szukała jak Tomasz w głębi ran, a w prostocie spadającego z drzewa jesienią liścia, gdybym nie popadała w egzaltację z powodu cudów, a sama czyniła drobne gesty dobra, takie jak zabranie dachowca kota do domu w czasie zimy.,….. gdybym…. gdyby, nie to gdyby wiara byłaby tak wielka, jak gorczycy ziarnko.