Zgubiony portfel

Zgubiony portfel

Zgubiony portfel. #świadectwo

Poniedziałek. Syn. Uczelnia. Pierwszy raz stacjonarnie, bo wcześniej tylko zdalnie. Zajęcia praktyczne. Jedne, drugie, kolejne. Trzy różne szafki. Trzy różne zestawy ubrań do przebrania. Stres, czas nie chce poczekać. Ostatnia wymiana legitymacji za kluczyk i biegiem na tramwaj, bo za godzinę wykład zdalnie, a na powrót wypada dokładnie godzina. Zoom odpalony w ostatniej chwili. Wieczór. Odpoczynek. Sen.

Kolejny dzień w domu, wszystko zdalnie a wieczorem przygotowanie plecaka na kolejne praktyczne. Zeszyty, książki, dresy, buty na zmianę, legitymacja… Gdzie jest legitymacja, musi być w portfelu. Portfel… Rozpakowanie zaplanowanego już plecaka, wszystkie przegródki, kieszonki, przeszukanie kieszeni kurtki (jest legitymacja!), spodni, półek, szafek, pod biurkiem (może wypadł). Nie ma portfela. Pieniądze, karta bankowa, dowód osobisty. Nie ma. Już prawie noc, nie ma jak szukać o tej porze, ani do kogo dzwonić. Modlitwa. Święty Antoni… Za Dusze Czyśćcowe… Sprawdzenie konta, czy ktoś użył karty. Konto nienaruszone. Ulga. Ktoś znalazł i oddał pani w recepcji. Na pewno.

Następny dzień. Uczelnia. Pani w recepcji nic nie wie, nikt nic nie przynosił i nie ma szans na znalezienie, bo tyle studentów się tutaj przewinęło. I jest to szukanie igły w stogu siana. Ale proszę, może pan sprawdzić w otwartych szafkach. Na oko bez szans. Bo która to mogła być szafka? Trzy różne pomieszczenia, w każdym inna szafka, inny numer, wszystkie do siebie podobne. Portfel na straty, z dowodem może być niebezpiecznie, pieniędzy szkoda.

Bez zastanowienia i większych nadziei otwarcie pierwszej z brzegu szafki. To niemożliwe… A raczej z Bogiem wszystko jest możliwe! Portfel czekał na syna. Niewidoczny dla innych. Pani z recepcji zaskoczona, bo to niemożliwe, tyle ludzi tu było!

Tydzień wcześniej post w intencji syna. Żeby było dobrze, żeby go nikt nie okradł.

Dziękuję Ci, Panie. Święty Antoni… Ty wiesz ❤️