Życie - fotograf z opcją #nofilter

Życie – fotograf z opcją #nofilter

Kilka dni temu potrzebowałam zrobić sobie zdjęcie telefonem. Poprawiłam makijaż, aparat ustawiłam na #selfie, uruchomiłam kilka filtrów mających poprawić jakość fotki, nacisnęłam spust migawki. Raz, drugi, kolejny. Przejrzałam zdjęcia. Z żadnego z ujęć nie byłam zadowolona. Opcja #beauty w pewnym wieku po prostu już chyba nie działa. Czasu niestety nie oszukam. Ale czy w ogóle chcę…?

Życie odciska na naszych twarzach wszystko, jak leci. Troski, radości, smutki, rozczarowania, nadzieje… Na dodatek stosuje wyłącznie opcję #nofilter. Rzeźbi jak dłutem kolejne zmarszczki, odkłada w spojrzeniu przeżycia i emocje, zmienia rysy. Zmienia nas. I nie pyta o pozwolenie. Nie zastanawia się nad konsekwencjami naszego wyglądu. I nad tym, kim się stajemy. Nie martwi się wcale, co z tym zrobimy. A co zrobimy? Co ja zrobię…

Będę żyć i przyjmować kolejne. Kolejne uderzenia dłutem a wraz nimi kolejne doświadczenia. I będę wierzyć, że wszystko jest potrzebne. Każda rysa, każdy siniak, uśmiech i łzy, każdy życzliwy gest, wszystko. Bo życie takie jest. Uczy nas niekiedy lepiej niż wszyscy nauczyciele razem wzięci. Uczy pokory. Uczy nas żyć.

Dlatego już teraz spoglądam w lustro i uśmiecham się. Czasami przez łzy. Z wdzięcznością. Za każdą zmarszczkę i za każdy siwy włos, który jeszcze wciąż uparcie staram się ukryć. Za każdy przeżyty dzień. A przynajmniej się tego uczę.