
Cokolwiek – moja Kana
„Cokolwiek”… Słowo, które zawiera w sobie wszystko. Całą Bożą miłość i Boży plan względem mnie. Względem Ciebie… I jednocześnie słowo pełne tajemnic. I niepewności. Łatwo je odrzucić, bo strach przed nieznanym potęguje tę niepewność.
Cokolwiek usłyszę, to cały czas główkuję, próbuję znaleźć jego logiczne wytłumaczenie, kalkuluję, czy mi się to opłaci i czy to w ogóle ma sens. Często wykłócam się o swoje racje. Wiem lepiej, jeśli nie najlepiej, jakie rozwiązanie w danej chwili jest najlepsze dla mnie, dla wszystkich… I nawet wtedy, gdy się waham, nie potrafię tak po prostu przyjąć rady innych, cokolwiek usłyszę.
Czy próbowałam odpuścić? Tak zwyczajnie zgodzić się na cokolwiek innego, niż moje własne? I poczekać chwilę. Może dwie. A może trochę dłużej. Poczekać i zobaczyć, że to wcale nie rujnuje mi życia. Jest inne, niż moje własne, ale nie boli. I być może pokazuje inną drogę. Może dłuższą, może krótszą, ale może bardziej wartościową? Że uczy cierpliwości, pokory, zaufania? Czy dałam sobie szansę, żeby to zadziało się w moim życiu? To „cokolwiek” Pana Boga?
Maryja wiedziała, tam wtedy, w Kanie, że prośby Jej Syna są czasami po ludzku nielogiczne. I że człowiek w swej krnąbrności będzie próbował narzucać swoje własne zdanie. Bo wie lepiej. Bo się zna i ma w tym doświadczenie. Bo za wszelka cenę musi umoralniać innych i wyjmować drzazgi z ich oczu. Bo belka we własnych jest przecież niewidoczna.
„Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2, 5)
Cokolwiek.
Zanim jakkolwiek zadziałam – spróbuję nic nie mówić. Pomilczę. Posłucham. Nie będę się lękać. Nie uzewnętrznię własnych racji. Przecież świat się nie zawali, jak nie postawię na swoim. Będę pamiętać, że Pan Bóg przychodzi do mnie w drugim człowieku. Pomodlę się.
Czasami jestem zmęczona i nie mam już na nic siły, a On przyprowadza mi kogoś, komu trzeba pomoc… Albo może coś idzie nie po mojej myśli i zwyczajnie wali mi się świat… Nie wiem… może straciłem pracę lub ktoś bliski ciężko zachorował… Albo ktoś czepia się mnie o jakiś drobiazg. Może w danej chwili wydaje mi się, że to wcale nie jest drobiazg, tylko coś, co rujnuje mi życie…
W tych wszystkich trudnych chwilach Pan Bóg przez Maryję dał nam słowo pocieszenia. Jeśli we wszystkim, cokolwiek się wydarzy, będziemy Mu posłuszni, On sam sprawi w naszym życiu wielkie cuda.
Cokolwiek.