(Nie)winna

(Nie)winna

Zaczęło się już ściemniać i w dali słychać było pierwsze grzmoty. Co jakiś czas piorun rozświetlał niebo. Chciałam zdążyć przed burzą, przyspieszyłam nawet, ale nogi miałam jak z ołowiu. Każdy krok sprawiał mi ogromną trudność. Odeszłam nie odwracając się za siebie, choć za plecami wciąż słyszałam ich obelgi. Nie zasłużyłam na nie. Jestem tego absolutnie pewna. Chociaż… sama już nie wiem. Może mieli rację. Oni wszyscy i ja jedna. Gdy dochodziłam do skraju lasu, głosy zaczęły wreszcie cichnąć, a ja nie przestawałam drżeć. Bałam się, ale nie chciałam im tego pokazać. Teraz mogłam się rozpłakać. Podeptali wszystko, co miałam. Moje dobre imię, moje wartości, moją wiarę. Nie miałam już dokąd wracać. Nie, nie mieli racji. Nie pozwolę sobie tego wmówić. Dla Niego. Wytrwam!

„Winna!” – wołali. Chcieli sami wymierzyć sprawiedliwość i tylko ja stanęłam w jego obronie. „Jesteś winna tak samo jak on!” – rzucali w nas słowami, jak kamieniami.  Nie dali sobie nic powiedzieć, wytłumaczyć. Że nikomu nie stała się żadna krzywda, że nikt nic nie stracił, że słońce świeci tak samo, jak wtedy i jesteśmy tymi samymi ludźmi. Sąsiadami. Naszą małą społecznością, w której każdy zna każdego i na każdego może zawsze liczyć. Już nie.

Jeden z kamieni trafił mnie w skroń. Złapałam się za głowę i straciłam równowagę. Klęcząc na ziemi zobaczyłam, że krwawię. Spojrzałam na niego. Leżał i nie ruszał się. Wzrokiem błądził jeszcze wokół i gdy mnie odnalazł, wyszeptał: „dziękuję…”. Chwilę po tym już nie żył. Zaczęłam krzyczeć, że nie mają prawa, że tylko On ma! Król! Wymierzać sprawiedliwość, bo jest Panem życia i śmierci. Zdziwieni moim wybuchem zamilkli na chwilę. Wykorzystałam to i podniosłam się z kolan. Wyprostowałam się, uniosłam głowę lekko do góry, tak jak mnie uczył i przypomniałam sobie wszystkie Jego wskazówki:

„Miejcie się na baczności przed ludźmi! Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować.” Mt 10, 17

„Pan jest wspomożycielem moim, nie ulęknę się, bo cóż może mi uczynić człowiek?” Hbr 13, 6

„Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was.” Mt 5, 11

„Bo swoim aniołom dał rozkaz o tobie, aby cię strzegli na wszystkich twych drogach. Na rękach będą cię nosili, abyś nie uraził swej stopy o kamień. Będziesz stąpał po wężach i żmijach, a lwa i smoka będziesz mógł podeptać.” Ps 91, 11-13

Gdy tylko słowa te wybrzmiały w mojej głowie i trafiły do serca, rozstąpili się, a ja mogłam przejść między nimi bezpiecznie. Teraz jestem już blisko. Jeszcze tylko polną ścieżką do lasu, a stamtąd tylko parę kroków do polany. Stał na niej szałas, w zasadzie to taka mała kapliczka, w niej się schronię. Tam się z Nim zobaczę. Zaczęło padać.

Im bardziej przyspieszałam kroku, tym szłam coraz wolniej. Jak w sennych koszmarach. Deszcz lunął jak z cebra i w jednej chwili przemoczył mnie do suchej nitki. Krople smagały mnie jak biczem a pioruny uderzały raz za razem. Jakby kontynuowały złowrogi atak tamtych. Jakby robiły wszystko, żebym tylko się poddała i zawróciła. Żebym Go nie spotkała.

Gdy dochodziłam do polany, jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać wokół mnie ogromne głazy. Było ich coraz więcej i więcej. Zacieśniały mnie w swoim kręgu i z każdej strony utworzyły ścianę. Od Niego dzieliło mnie zaledwie kilka kroków. Wiedziałam, że tam i jest i czeka na mnie, bo z szałasu wychodziły jasne promienie światła. Teraz byłam uwięziona. Wszystko skończone, a oni mieli rację… Nie zasłużyłam na Niego. Byłam do niczego… Zaczęło brakować mi tchu, w mojej celi kończyło się powietrze. „Jezu!” – zawołałam. W tej samej chwili usłyszałam ciche pukanie. Próbowałam znaleźć drzwi, ale nigdzie ich nie było. Krzyknęłam ostatni raz i… obudziłam się zlana potem.

Jak dobrze, to tylko sen. Straszny i… piękny jednocześnie. Świat jest pełen nienawiści i zła, ale On czuwa nad nami i jest pośród nas. I czeka na nas. Nieustannie. W każdej świątyni. Jak wtedy w Jerozolimie, gdy Maryja z Józefem nie mogli Go odnaleźć. Wówczas pokazał nam, gdzie jest zawsze obecny. W Bożym Domu. W każdym kościele. Będzie trwał z nami nadal, aż do skończenia świata. Nie jesteśmy sami. I choć będą na nas spadać kamienie niesprawiedliwości, to wierząc Jego Słowu i postępując według Niego, przejdziemy pomiędzy nimi zwycięsko.