
Nawiedzenie
28.09.2014
Maryjo, Królowo Świata, Matko Boga i Matko każdego z nas,
czekam na Ciebie… Cieszę się i martwię jednocześnie, bo wciąż wydaje mi się, że nie jestem dość gotowa… Tyle pragnę Ci powiedzieć, tyle obiecać, o tyle prosić…
Pamiętam tamten dzień, gdy przyszłaś do nas po raz pierwszy. Bardzo dokładnie, jakby to było wczoraj. Tego lata nawiedziłaś w kopii Cudownego Obrazu z Jasnej Góry parafię mojej Babci. Odwiedzałaś każdy dom z osobna…
Były wakacje, spędzałam je u Babci. Miałam wtedy 10 lat. A może byłam trochę starsza. Nie pamiętam dokładnie. Ale jedną rzecz pamiętam doskonale do dziś. I gdyby ktoś zapytał mnie teraz, kiedy tak naprawdę zaczynała rodzić się moja wiara, odpowiedziałabym bez wahania, że właśnie tamtego dnia. Sama niewiele z tego rozumiałam, czuwaliśmy przy obrazie, trochę mnie to nużyło, trochę nawet denerwowało. Obraz jak to obraz, zwyczajny był, trochę większy niż nasze wiszące na ścianach. Do tego pogoda była ładna, coś by się porobiło, wakacje przecież były, a tu modlitwy, pieśni, czuwania. Słowem nie był to dla mnie najlepszy sposób na spędzenie wakacyjnego dnia. Ale nie miałam odwagi, żeby jakoś się z tego wykręcić. Siedziałam więc razem z dorosłymi i przyglądałam się… mojej Babci.
I to, co zaobserwowałam, bardzo mnie poruszyło. Było niesamowite. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że dla Babci to nie był tylko obraz-jakich-wiele. To nie był nawet TEN-obraz. W spojrzeniu mojej Babci, w Jej sposobie mówienia, zachowaniu, w całej postawie, był przeogromny szacunek i niesamowita wiara, że w domu jest Ktoś wyjątkowy. Że Matka samego Boga zapukała do drzwi domu Babci, żeby pobyć z nami, wysłuchać nas, pocieszyć. To było odczuwalne i powoli zaczęło udzielać się także i mnie.Ten Obraz tylko symbolizował Maryję. Ona była obecna pośród nas wręcz namacalnie.
Tego dnia przeżywałam moje małe dziecięce rekolekcje. A gdy przyszedł czas pożegnania Obrazu i widziałam z jaką wiarą Babcia prosiła Maryję o to, by nigdy nas nie opuściła, żeby zawsze była z nami, łzy same płynęły mi po policzkach i nie myślałam już o tym, że jest lato, że wakacje, że inne atrakcje. Wycierałam te łzy ukradkiem, bo strasznie się ich wtedy wstydziłam, a w głowie i sercu kołatała mi tylko jedna myśl-modlitwa, żebym umiała kochać Maryję tak jak moja Babcia, żebym miała wiarę tak silną, jaką miała moja Babcia…
Dzisiaj skończyły się w mojej parafii czterodniowe rekolekcje przygotowujące nas do przyjęcia Ciebie, Maryjo, w naszym kościele. To był ważny i piękny czas. Cieszę się, że mogłam uczestniczyć w nich codziennie. W przeciwnym razie, byłabym zupełnie nieprzygotowana i chyba zastałabyś mnie w papilotach na głowie i w szlafroku. Niby to wszystko wiedziałam, niby żyłam tym od dawna, a jednak musiałam po raz kolejny zrobić porządek w sercu, głowie i w całym tym moim podejściu do wszystkiego i wszystkich. Rekolekcje pomogły mi więc choć trochę się uczesać i ubrać w bardziej odświętny strój. Maryjo, przychodzisz zawsze do wszystkich, którzy Ciebie potrzebują. Do wszystkich bez wyjątku. Tak jak wtedy, po Zwiastowaniu.
W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w [pokoleniu] Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?
Pomagałaś jej, byłaś z nią, dzieliłaś się wiarą. Nawiedziłaś ją z Jezusem. Zaniosłaś jej Jezusa. Na wzór nawiedzenia św. Elżbiety, nawiedź nasze rodziny, Maryjo. Jesteśmy wierzący, praktykujący, ale często mamy zbyt skamieniałe serca, żeby przyjąć do nich Boga i do naszego życia. Sami często tego po prostu nie potrafimy. Dlatego przyjdź do nas z Jezusem. Przynieś nam Boga. Daj nam Go. Daj tak, jak tylko matka potrafi dać dziecku coś, co wie, że to jest dla niego najlepsze. I nawet jeśli dziecko nie chce tego przyjąć i grymasi, czasami nawet przed tym ucieka i płacze, to matka się nie poddaje i cierpliwie, do skutku, daje to, co ma dla dziecka najcenniejsze. Daj nam Jezusa…
Maryja pozostała u niej około trzech miesięcy; potem wróciła do domu.
Królowo Aniołów, w naszym kościele będziesz tylko dobę. Jedną krótką dobę. Większość czasu spędzę w pracy, ale postaram się być przy Tobie, ile tylko zdołam. A Ty w tym czasie, proszę, przytulaj mnie i moją rodzinę… pocieszaj… pomagaj… ocieraj łzy… Mieszkam w bloku, który znajduje się na przeciwko kościoła. W całym dziesięciopiętrowym wieżowcu tylko okna naszego mieszkania, i jeszcze jedno po sąsiedzku, pomachają Ci na powitanie biało-niebieską flagą. Ksiądz proboszcz poprosił nas wszystkich, żebyśmy przystroili okna Twoim wizerunkiem, aby w ten sposób dać wyraz naszej gotowości, naszego czuwania, naszej wiary. Ale tak mało ludzi brało udział w rekolekcjach. Dlatego łatwo poznasz nasze okna. I gdy będę w pracy lub będę spać, spójrz proszę w tym kierunku i ogarnij nas Twoim Matczynym, pełnym łaski sercem.
Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą!
Jesteś pełna łaski, to znaczy pełna Jezusa, pełna samego Boga. Napełnij nasze serca Jezusem. Pomóż nam uwierzyć jeszcze bardziej. Pomóż nam jeszcze bardziej żyć tą Prawdą Jedyną. Matko Jezusa i nasza Matko, naucz nas być takimi jak Twój Syn. Kochać jak On. Wybaczać jak On. Widzieć w ludziach to co On. Dobro. Nadzieję. Boga…
Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus.
Panno Wierna, pomóż nam wypełnić wolę Boga niezależnie od tego, czego Bóg od nas zażąda. I pomóż nam ją zrozumieć. Żeby od tej pory tylko ona kierowała naszym życiem. Tak jak kierowała Twoim. Postaw w centrum naszego życia Jezusa. Tak jak On był w centrum Twojego życia. I pomóż nam ze spokojem znosić wszystkie niepowodzenia i trudy codzienności. Bez lęku, bez buntu, bez zwątpienia. Tak jak Ty, Matko Bolesna, wypełniłaś swoją wiarę pod Krzyżem.
Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej.
Amen.
* * * * * * * * * * * *
02.10.2014
Obraz Matki Bożej był u nas 2 dni, a dokładnie 24 godziny. Wczoraj i przedwczoraj.
Przedwczoraj, tuż przed moim wyjściem z pracy do kościoła, koleżanka otrzymała telefon, że jej Tata miał poważny wypadek i jest w bardzo ciężkim, tragicznym stanie. Noc miała być decydująca. Wiedziałam, że nie ma takiej sytuacji, w której bylibyśmy bezradni. Wierzę ponadto, że przypadki nie istnieją i wszystko, co się w naszym życiu dzieje, nie dzieje się na darmo. I wszystko ma swój sens. I wiedziałam, że mogę zrobić tylko jedno. Złożyć to wszystko u stóp Maryi, która za dwie godziny miała nawiedzić nasz kościół.
Gdy Cudowny Obraz wnoszony był do kościoła, poczułam to, co czułam w domu mojej Babci niespełna 30 lat temu. Do kościoła wchodził Ktoś, Kogo nie ograniczają żadne ramy, żadnego obrazu… Tata mojej koleżanki wybudził się i będzie poddany leczeniu.
Maryjo, Pani Jasnogórska, dziękuję…
Najświętsza Boża Rodzicielko, rozpalaj w każdym z nas, zwłaszcza w czytających to świadectwo, taką wiarę, jaką Ty miałaś. Prowadź nas do Pana prostą drogą i powtarzaj nam nieustannie, żebyśmy zrobili wszystko, cokolwiek nam powie. C o k o l w i e k. Zwłaszcza wtedy, gdy będzie nam się to wydawać zupełnie bez sensu. Tak, jak pozornie bez sensu wydawało się napełnianie kamiennych stągwi wodą. Brakowało przecież wina, a nie wody. Ale nie dla Ciebie. Ty pierwsza zrozumiałaś, że wszystko, cokolwiek powie Jezus, ma swój sens. W s z y s t k o. I pierwsza wypełniłaś wszystko. Naucz nas, proszę, żebyśmy tak jak Ty, do końca wypełnili Bożą wolę.