
Oczyszczenie
Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń… J 2, 6
„Stągwie” i „do żydowskich oczyszczeń” brzmią dość poetycko. W rzeczywistości były to zwykłe baniaki z całym brudem, który był na i w człowieku. Ktoś umył w nich ręce, inny doń splunął. Z pewnością nie były to czyste naczynia. I nie miały niczego wspólnego z poezją. Ale nie dla Boga. Jezus nie kazał najpierw wylać z nich całe to paskudztwo (być może resztki, a może zostało w nich trochę więcej resztek), porządnie je umyć i dopiero wtedy nalać świeżej wody. Nie. Bo ta stągiew to ja. Taka jaka jestem. Z całym moim brudem i z moimi pragnieniami. Z grzechem i nadzieją. Z tym wszystkim, co doprowadziło mnie do momentu, w którym On chce przemienić te moje pomyje w wino. Wystarczy tylko, żebym zrobiła wszystko cokolwiek powie – żebym pozwoliła Mu dotknąć tego, czego się wstydzę i co ukrywam nawet przed sobą. Żeby wlał we mnie Wodę Życia. Żeby dopełnił mnie Swoją łaską. I żebym nie wątpiła, że cud z niczego nie ma szansy powstać. Ma. Dzięki Ci, Panie!