Zatrzymaj się...

Zatrzymaj się…

Czasami trzeba się zatrzymać. Czasami musi wydarzyć się coś, co zatrzyma nas na siłę, gdy jesteśmy za bardzo w tym życiu rozpędzeni. Za bardzo zatroskani. Zbyt pochłonięci problemami. Zmęczeni kolejnymi niepowodzeniami. Ktoś musi nas zatrzymać na siłę, by pokazać, że można… ba! że trzeba… inaczej… Nie przewidywać. Nie martwić na zapas. Nie troszczyć o wiele. Nie myśleć, co inni myślą. Uwierzyć, że wszystko ma swój cel. Dobre i złe chwile. Że to wszystko jest potrzebne. Może nam, a może komuś innemu… I pozwolić się poprowadzić Temu, Który wie lepiej, co jest dla nas najlepsze…

Dlatego zatrzymuję się, odpinam pasy bezpieczeństwa, którymi przyczepiłam się do własnych przyzwyczajeń, wyrzucam poduszki powietrzne moich przewidywań, trosk i zamartwiania się o jutro, a także próby odpowiedzi na pytania: „co będzie, jak nie będzie”, i wyciągam ręce ufnie wołając: prowadź! Ty wiesz wszystko. Wiesz, czego potrzebuję. Wiesz lepiej ode mnie. Taka jest prawda. Ja zwyczajnie na to życie czuję się często bezradna. Na sytuacje, ludzi i to, czego doświadczam.

Dzisiaj zatrzymuję się przy zwykłej owsiance 😀 I dostrzegam w niej dary, którymi obdarza mnie życie w tej chwili. Nie jutro. Nie pojutrze. Nie wczoraj. Teraz. Bo jutra może nie być (i nie ja pierwsza na to wpadłam).

Takiego zatrzymania i czerpania radości z teraz życzę nam wszystkim ❤