To co najcenniejsze

To co najcenniejsze

Urzekające pięknem perły powstają z dwóch całkiem zwyczajnych składników. Pierwszym jest węglan wapnia, drugim – organiczna substancja konchiolina. Tylko małże wiedzą, jak je połączyć, aby osiągnąć tak zachwycający rezultat. Potrafimy je zmusić do produkcji pereł, lecz nie umiemy ich naśladować. Mimo to naukowcy usilnie próbują, bo ich zdaniem perła to cudo naturalnej nanotechnologii. (1)

Gdy do muszli małża dostanie się ziarenko piasku, rani go i wtedy małż otacza intruza masą, chroniąc się w ten sposób przed bólem. I tak oto dzięki temu powstaje piękna perła. To wodne stworzenie oddaje światu klejnot, który zrodził się z cierpienia. Gdy nic mu nie doskwiera, żyje sobie spokojnie i beztrosko nie wiedząc nawet, że może więcej. O ile jakikolwiek małż w ogóle może cokolwiek wiedzieć o świecie i życiu, w tym także o własnych możliwościach. A zwłaszcza o możliwościach Boga. Ale człowiek może.

Bo w życiu człowieka perły mogą zrodzić się z każdego cierpienia. Z każdego, bez wyjątku. Bo każde cierpienie ma sens. I nic nie dzieje się bez powodu. I wszystko ma znaczenie. I tak, jak nie byłoby tęczy bez deszczu, tak nie byłoby Zmartwychwstania bez Krzyża.

Każde życie przychodzi na świat w cierpieniu. Matka próbuje najpierw protestować, że jeszcze nie teraz, że za chwilę, że jutro, pojutrze, a czasami próbuje się nawet wycofać, bo ból jest zbyt dotkliwy, by za chwilę poddać się mu i powitać na świecie nową ludzką istotkę. Tak wyczekaną, tak kochaną, tak idealną. Najpiękniejszą na świecie… Zapomina wtedy o całym bólu, porodzie i szpitalu, i liczy się tylko to, co najcenniejsze. Dziecko. Cud nowego życia.

Boimy się bólu. Boimy się cierpienia. Gdy przychodzi, kulimy się w sobie i cierpimy. Czasami wykrzykujemy nasz strach, a czasami płaczemy w milczeniu. Za wszelką cenę chcielibyśmy odsunąć od nas ten kielich. Ból i ciepienie kojarzą nam się z czymś złym, niechcianym, zupełnie niepożądanym. Pragnienie szczęścia przyświęca naszym celom. Nie umiemy pogodzić się z porażkami. Smakują tak gorzko i tak boleśnie wgryzają się w naszą codzienność. Pragniemy przespać kolejne niepowodzenie i obudzić się z kolejną nadzieją, że to był tylko zły sen.

Czasami boli tak bardzo, że tracimy sens życia. Wyrzucamy Bogu bezduszność a przez to czujemy się jeszcze gorzej. Czujemy jak zapętla się wokół nas kokon bezradności i nawet sen nie jest już w stanie nam pomóc.

Jeśli nie bedziemy się bronić, ziarenko bólu zakiełkuje w nas i pochłonie wszystko, nie pozostawiając nadziei. Bezradność zatriumfuje a beznadzieja pogrąży marzenia w nicości. Lecz gdy nie poddamy się rozpaczy i staniemy do walki z naszym ziarenkiem bólu, zaufamy Bogu i z wiarą zawołamy fiat! bądź wola Twoja Panie, to wtedy staniemy się… jubilerami Pana Boga. Zaczniemy budzić się na nowo do życia, otaczając cierpienie perłową masą. I tylko z perspektywy minionego czasu będziemy mogli zauważyć, że to, co nas zraniło, zrodziło najpiękniejszy na świecie klejnot, jaki kiedykolwiek posiadaliśmy. Bezcenny. Pełen blasku. Bożego blasku.

W życiu musi być dobrze i niedobrze. Bo jak jest tylko dobrze, to jest niedobrze. (2)

 

 

—————————————————-

(1) portal Wiedza i Życie

(2) Ks. Jan Twardowski